Jaki cudny czas by zaczynac
Niebo az peka
Z nadmiaru piekna
Nic nas nie moze powstrzymac
Mówi on
I po chwili juz ja rozbiera
Z letniej sukienki
I z wszystkich tajemnic
W slodkim zbozu tona w objeciach
W te noc
I jak to byc moglo
Ze ona i on
Osobno przez tyle lat
Zyli nie wiedzac
O swoim istnieniu
No jak, jak to sie moglo stac
I tak nagle przyszlo im konczyc
Pod zimnym niebem
Zaslanym sniegiem
Nic nas juz chyba nie laczy
Mówi on
I po chwili placza oboje
Choc w glebi serca
Placza ze szczescia
To co wspólnie dziela na dwoje
W te noc
I jak to byc moglo
Ze ona i on
Razem przez tyle lat
Zyli nie z soba
Lecz calkiem obok
No jak, jak to sie moglo stac
Jaki cudny czas by zaczynac
Niebo az peka
Z nadmiaru piekna
Nic nas nie moze powstrzymac
Mówi on
I jak to byc moglo
Ze ona i on
Razem przez tyle lat
Zyli nie z soba
Lecz calkiem obok
No jak, jak to sie moglo stac
I jak to byc moglo
Ze ona i on
Razem przez tyle lat
Zyli nie z soba
Lecz calkiem obok
No jak, jak to sie moglo stac
Powiedz mi jak, powiedz mi jak
To sie moglo stac
No jak